skryptorium

Słowo poświadczone w fotocytacie:
(...) apres pierre.  OCHRONA ZABYTKÓW ROK III. NR 1 (9) TRZYDZIESTOLECIE KONSERWATORSTWA POLSKIEGO*) .IKRZY REM ER IV Okres okupacji hitlerowskiej nie był, jak się okazało tuż po zakończeniu działań wojennych, bezpłodnym dla ideologii, organizacji i wiedzy konserwatorstwa polskiego. Z męczeństwem ludności37), nie mającym granic w okrucieństwie i nie przebierającym w metodach wyniszczania człowieka, narastała z każdym rokiem, począwszy od oblężenia Warszawy aż do jej unicestwienia, martyrologia „żywych kamieni44 i ruchomych skarbów polskiej kultury i sztuki. Świadome i z dawien dawna obmyślane, a również bezprzykładne w historii niszczenie dokumentów kulturalno-artystyczn) eh, pozostających, po usunięciu polskich konserwatorów od jakichkolwiek czynności fachowych.' wyłącznie „pod opieką" władz niemieckich, posługujących się sztabem „rzeczoznawców". obudziło wśród nielicznego grona konserwatorskiego czujność w kierunku rejestracji strat, zniszczeń, grabieży, a w wielu wypadkach czynny, choć z ukrycia, opór w stosunku do penetracji gestapowych uczonych i wszelakiego rodzaju profesorów uniwersyteckich, posługujących się znawstwem terenu, nabytym w okresie zbliżeń kulturalnych polsko-niemieckich w ostatnich latach rządów sanacyjnych. Oprócz tej bezsilnej fizycznie a głęboko moralnej, humanistycznej ochrony dóbr kulturalnych, sprawowanej z wewnętrznego nakazu, a ze stanowiska nabytego i aprobowanego przez społeczeństwo prawa opiekuńczego, gromadzono w najcięższych warunkach prześladowań materia! do przyszłych prac. które w obliczu zniszczeń i strat miały się stać podstawą do zorganizowania ratownictwa, zabezpieczenia i odbudowy zabytków. W związku z tym przemyślano już wówczas organizację całego aparatu administracyjno-konseirwatorskiego. który miał natychmiast po rozgromi Rutiv. Ochrona Zabytków m y t. 2 z r. 1948 oraz nr I O) z r. 1949. :,T) Ustawa z dnia 2. VII. 194“ r. o utworzeniu Rady Ochrony Pomników Męczeństwu — (Dz. U. R. P. Nr 52. poz. 264). zmieniona ustawą z dnia 7. TY. 1049 r. (Dz. U. R. P. Nr 25, poz. 183).  mieniu wroga przez wojska radziecko-polskie rozpocząć akcję „pogotowia" w celu zabezpieczenia rozproszonych lub wywiezionych zabytków ruchomych i uruchomienia pierwszych robót ochronnych przy zabytkach nieruchomych i ich większych skupiskach, głównie miast o charakterze zabytkowym. Działające w ukryciu procesy w konstrukcjach zarówno czynnej akcji konserwatorskiej jak i ideologiczno-socjalnej i naukowej nie zaskoczyły polskiego konserwatorstwa w znaczeniu bezradności wobec przerażającej i dotychczas nieopisanej grozy zniszczeń w dziedzinie kultury dawnych wieków. Zjawiska destrukcji, spowodowanej bezpośrednio przez działania wojenne, a przeprowadzanej metodycznie przez okupanta, porównać można chyba z żywiołowym, ślepym kataklizmem. Konserwatorstwo polskie nie uległo jednak psychozie ruin. a chociaż uniwersalistyczna ochrona zabytków pogrzebana została na terenie Polski, która reprezentowała zawsze pogląd powszechnego prawa, ma jącego chronić skarby wszystkich narodów, to jednak właśnie nasz kraj. niewątpliwie najokrutniej nawiedzony kataklizmem dziejowym, najszybciej podnosi się z ruin, odbudowując je wysiłkiem całego narodu, zdającego sobie sprawę z wielkiego znaczenia dokumentów historyczno-artystycźnych dla narodowej kultury Polski ludowej. Y Utworzona w Ministerstwie Kultury i Sztuki38) Naczelna Dyrekcja Muzeów i Ochrony Zabytków 39), przeszedłszy przez kilka stadiów organizacyjno-rozwojowych. osiągnęła już obecnie w dziale konserwatorskim odpowiedni aparat zarówno administracyjny jak i naukowy. Główny Urząd Konserwatorski, na którego czele stoi generalny konserwator, rozporządza bowiem szeregiem wydziałów (planowania, konserwatorski, ogólno-finansowy wraz z prawodawczym) i pracowni (zabytków architektury, malarstwa, rzeźby, grafiki, sztuki zdobniczej, fotografii dokumentarnej), w których zagadnienia statystyki, programowej działalno**) Powołanym Dekretem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia f>. IX. 1944 r. o zakresie działania i organizacji Resortu Kultury i Sztuki (Dz. U. R. P. Nr 5, poz. 26). **) Zarządzenie Ministra Kultury i Sztuki z dnia 2">. VII. 1946 r. w sprawie organizacji i zakresie działania poszczególnych jednostek organizacyjnych w Zarządzie Centralnym Ministerstwa Kultury i Sztuki (Dziennik Urzędowy Min. Kult. i Sztuki z dnia 10. IX. 1946 r. poz. 5) § 2: „Naczelna Dyrekcja Muzeów i Ochrony Zabytków załatwia sprawy zarządu, nadzoru i opieki nad muzeami oraz sprawy ochrony zabytków. W szczególności Naczelna Dyrekcja załatwia sprawy, w ynikające z ustawodawstwa muzealnego i opieki nad zabytkami ruchomymi i nieruchomymi, zabytkami prehistorycznymi, zespołami kultury rodzimej i krajobrazem, sprawy opieki nad miejscami historycznymi i pamiątkami martyrologii polskiej, sprawy rewindykacji i odszkodowań za utracone mienie artystyczne i kulturalne, sprawy badań naukowych w dziedzinie historii sztuki, muzealnictwa i opieki nad zabytkami, sprawy bibliografii w tej dziedziąie, publikują źródła do dziejów sztuki polskiej, bibliografię oraz wydawnictwa z zakresu inwentaryzacji i konserwacji zabytków. 2  ści, inwestycji, konserwacji zabytków nieruchomych i ruchomych, krajobrazu i swojszczyzny, zabytków prehistorycznych, propagandy i sprawozdawczości, sprawy gospodarczo-finansowe i in. tworzą razem z biurem studiów i specjalnymi pracowniami konserwatorskimi (z ich filiami przy urzędach konserwatorów wojewódzkich) zespól i całość zabytkoznawstwa i konserwatorstwa. Znakomitą zdobyczą jest również utrwalenie egzystencji Centralnego Biura Inwentaryzacji Zabyrtków (C. B. I., założonego w 1930 r.) i włączenie tegoż do Głównego Urzędu Konserwatorskiego, oraz powstanie Państwowego Instytutu Historii Sztuki, który wespół z Zakładem Architektury Polskiej i Historii Sztuki Politechniki Warszawskiej wydaje od 1946 r. Biuletyn Historii Sztuki i Kultury, poświęcony zagadnieniom naukowym z dziedziny dawnej i nowej sztuki, zabytkoznawczym i konserwatorskim, informując w sprawozdaniach i recenzjach o bieżącej literaturze obcej i polskiej i pracach w zakresie wiedzy o sztuce i jej problematyce. Organizacja władz konserwatorskich na szczeblu wojewódzkim skupiła się w Wydziałach Kultury i Sztuki 40), w których powstały" Oddziały Muzeów i Ochrony Zabytków z kierownikiem konserwatorem wojewódzkim, zastępcą (historykiem sztuki lub architektem) i siłami pomocniczymi w charakterze referentów do spraw muzealnych, rejestracji zabytków, archiwum konserwatorskiego, oraz pracowniami specjalnymi (zależnie od potrzeb danego terenu wojewódzkiego). Liczba konserwatorów wojewódzkich 41) odpowiada zasadniczo liczbie województw z wydzieleniem Warszawy', która posiada konserwatora stołecznego. Dezyderaty: utworzenia opiniodawczo-doradczego ciała w postaci Rady Konserwatorów oraz korespondentów konserwatorskich (rekrutujących się przed drugą wojną światową z kadr nauczycielstwa, członków Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego i towarzystw pokrewnych) są przedmiotem ogólnopolskich zjazdów konserwatorskich, które walnie uzupełniają konstrukcję i organizację polskiego konserwatorstwa przez zbiorowe dyskusje nad ogólnymi i bieżącymi sprawami opieki nad zabytkami w jej całokształcie jak i w poszczególnych (terenowych) problemach, zwłaszcza że zjazdy te połączone są z objazdami obszarów najbardziej dotkniętych przez wojnę (Warszawa, Wrocław, Gdańsk, Poznań). 40) Rozporządzenie Kierownika Resortu Kultury i Sztuki, wydane w porozumieniu /. Kierownikiem Resortu Administracji Publicznej z dnia 5. X. 1944 r. o utworzeniu organów Kultury i Sztuki przy urzędach wojewódzkich i starostwach powiatowych. (Dz. U. R. P. Nr 7, poz. 37). “) Wydziały Kultury i Sztuki: białostocki, gdański, kielecki, krakowski, lubelski, łódzki, olsztyński, pomorski, rzeszowski, szczeciński, śląski, warszawski, wrocławski. 3 r*  t VI w zakresie ustawodawstwa zabytkowego fundamentem <x*hrony zabytków pozostało znane Rozporządzenie Prezydenta Rzplitej z mocą ustawy o opiece nad zabytkami z dnia 6. III. 1928 r. wraz z wszystkimi zmianami, uzupełnieniami i rozporządzeniami wymienionymi w poprzednich rozdziałach niniejszego szkicu. Nowym elementem prawodawczym jest natomiast Dekret z dnia l. III. 1946 r. ..O rejestracji i zakazie wywozu dzieł sztuki plastycznej oraz przedmiotów o wartości artystycznej, historycznej lub kulturalnej4  42), zobowiązujący do rejestracji tychże dzieł lub przedmiotów oraz zakazujący wywożenia ich poza granice państwa polskiego bez zezwolenia ministra Kultury i Sztuki. W obliczu poniesionych strat w dziedzinie zabytków i dziel sztuki sprawa ich rejestracji a także ograniczenie możliwości wywozu stała się palącą i nie cierpiącą zwłoki (o czym świadczyły liczne usiłowania w tym kierunku, np. znana z procesu sądowego sprawa zbiorów Potockich z Krakowa i Krzeszowic). ..Zabytki i dzieła sztuki, jako dobro publiczne — pisze Cezary Berezowski 43) — mają własną przynależność państwową. Związek publiczno-prawny tych przedmiotów z państwem nie przesądza jeszcze prawa własności do danego zabytku lub dzieła sztuki. Jest natomiast rzeczą powszechnie w prawodawstwach państwowych uznawaną skrępowanie przejawów tego prawa własności. Wyrażać się to może w różny sposób zależnie od rodzaju ochrony tych dziel wprowadzonej przez prawo krajowe. Zabytki i dzieła sztuki nie muszą być własnością państwa. Samorząd terytorialny lub gospodarczy i inne związki publiczno-prawne jak również osoby prawne prawa prywatnego i jednostki — mogą być właścicielami takich przedmiotów. Jeśli jednak państwo ogranicza obrót tymi przedmiotami, jeżeli żąda ich rejestracji lub zamyka swoje granice dla wywozu zabytków i dzieł sztuki — ogranicza ono w interesie publicznym przejawy prawa własności. Przedmioty posiadające uznaną przez państwo wartość historyczną lub kulturalną, są dobrem publicznym, przed którym' musi ustąpić dobro jednostki“. W związku z takim stanowiskiem w stosunku do ochrony dzieł sztuki i zabytków kultury, a również i przyrody Ministerstwo Kultury i Sztuki 4i) Dz. U. R. P. Nr 14 z 1946 r. poz. 44. Nu podstawie tejroż dekretu moc obowiązującą straciły art. 21 i 40 Rozporządzenia Prezydenta Rzplitej / dnia 0. III. 1928 r. z późniejszymi zmianami (Dz. U. R. P. z 1933 r. Nr 10, poz. 62. Nr 82. poz. 399 art. XII z 1934 r. Nr 110, poz. 976. arl. 64 oraz Rozporządzenie Ministra Kultury i .Sztuki z dnia 14. I. 1947 r. wydane w porozumieniu z ministrem Administracji Publicznej i ministrem Ziem Odzyskanych w sprawie rejestracji dzieł sztuki plastycznej oraz przedmiotów' o wartości artystycznej, historycznej lub kulturalnej (Dz. I . R. P. Nr 34. poz. 135). 4a) Ochrona pniwno-niiędz\narodowa zabytków i dzieł sztuki w czasie wojny. Warszawa 1948. Wyd. Ministerstwa Kultury i Sztuki. Prace i materiały wydziału rewindykacji i odszkodowań Nr 6. 4  już w kilka miesięcy po ukończeń i u działań wojennych w 1943 r. wydało drukiem i rozesłało za pośrednictwem konserwatorów" wojewódzkich „Kwestionariusz w- zakresie strat i zniszczeń, mający się stać podstawą do rewindykacji i odszkodowań z zakresu kultury i sztuki". W kwestionariuszu określono pojęcie zabytku, chronologię (w zasadzie sprzed 1850), sprecyzowano rodzaj zabytku, materiał, wymiary, autora lub szkody, miejsce powstania, czas, opis zniszczenia lub straty, obejmując zabytki architektury, malarstwa, rzeźby, grafiki, sztuk zdobniczych. przedmioty numizmatyczne, okazy archeologii klasycznej i wykopaliska prehistoryczne, militaria, pomniki historyczne oraz zabytki przyrody, niezależnie od własności, a więc zabytki kościelne wszystkich wyznań, instytucji państwyovvych. samorządowych i osób prywatnych". Wychodząc z założenia, że Niemcy ponieść muszą odpowiedzialność /.a sprowokowanie wojny i za wszystkie skutki, nawet te. które wynikły z działań obronny cli narodów napadniętych, „przygotowano akcję rewindykacyjną i odszkodowań na szeroką skąlę. dając- dowód zrozumienia wartości zabytków dla kultury narodowej 44). W tymże roku Naczelna Dyrekcja Muzeów i Ochrony Zabytków zarządziła ponow ną rejestrację zabytków-, a to z uwagi na zniszczenie lub zaginięcie przedwojennych rejestrów, sporządzanych na podstawie tzw. orzeczeń konserwatorów. W następnym roku okólnikiem ministra Administracji Publicznej, działającego w porozumieniu z ministrem Kultury i Sztuki, zawezwano wszystkie urzędy i instytucje państwowe do zgłaszania dzieł sztuki, będących w ich posiadaniu lub władaniu. W 1947 r. przypomniano obowiązujące rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 23. IX. 1932 r. o sposobie chronienia przedmiotów zabytkowych, będących własnością państwa 45). Notując przykładowo najważniejsze postanowienia prawne i przepisy wykonawcze podkreślamy z całym naciskiem, że Rząd Rzplitęj, działający przez swe fachowe organa uczynił wszystko, ażeby wr nowej rzeczywistości i nowych warunkach bytu państwowego jak najrealniej i najpozytywnicj ustosunkować się do dezyderatów" opieki nad zabytkami. Należy jednak w imię prawdy zaznaczyć, że niestety nie wszystkie czynniki, a także nie cale społeczeństwo zrozumiało i już rozumie doniosłość prac i akcji konserwatorstwa, opartych na prawnych podstawach i wieloletnich doświadczeniach w- zakresie ochrony dóbr kulturalnych. które zostały tak niepomiernie uszczuplone lub bezpow rotnie stracone. Toteż akcja uspołecznienia i upowszechnienia kultury i sztuki musi przebyć, chcąc dojść do świadomości ogółu, jeszcze przez kilka etapów7 drogi, prowadzącej do pełnego zrozumienia i należytego posza44 4544) Wacław Borowy, Tezy ogólne w sprawie rewindykacji i odszkodowań / zakresu kultury i sztuki. Warszawa 1943. Wyd. Ministerstwa Kultury i Sztuki. Prace i Materiały Wydziału Rewindykacji i Odszkodowań. Nr 2. 45) l)z. U. R. P. Nr 89 z 1932 r.. poz. 750.  iłowania praw. obowiązujących każdego obywatela w Polsce, gdzie pracuje się tak gorliwie nad odbudową we wszystkich dziedzinach bytu narodowego. Mówiąc o odbudowie kraju i jego wartości materialnych, do których m. in. należą bezsprzecznie zabytki kultury i sztuki, musimy pamiętać, że po raz pierwszy w historii konserwatorstwa polskiego włączone zostały one do ogólnej gospodarki narodowej czyli uzyskały tym samym silne podstawy ekonomiczne nie tylko w budżecie resortowego ministerstwa, ale w planach inwestycyjnych. Obok więc akcji interwencyjnej opieki nad zabytkami istnieje już planowa gospodarka funduszami inwestycyjnymi (Państwowy Plan Inwestycyjny), w których znajdujemy poważne pozycje na zagospodarowanie i eksploatację zabytków. Projekty racjonalizacji wszystkich elementów naukowych gospodarczo-kulturalnych i geograf iczno-społecznych w zakresie opieki nad zabytkami zostały ujęte w programowym artykule4  46) niniejszego kwartalnika, wobec czego pozostaje tylko zaznaczyć, że od przyśpieszenia realizacji wspomnianego programu zależeć będą skuteczne rozwiązania dwu najważniejszych problemów: odbudowy zniszczonych zabytków, architektury i ich skupisk oraz inwentaryzacja wszystkich zabytków, mająca podstawowe znaczenie dla nauki i w nie mniejszym stopniu dla właściwej ich ochrony ze strony tak państwa jak i społeczeństwa. Szkolenie kadr przyszłych konserwatorów, muzeologów, inwentaryzatorów, którzy mogliby podołać tym najważniejszym zadaniom zabytkoznawstwa i konserwatorstwa, które stało się jąż integralną częścią odbudowy kraju w ogólnopaństwowej skali, powinno być nadal ściśle związane ze wspomnianym zagadnieniem planowania, co realizuje już Naczelna Dyrekcja Muzeów i Ochrony Zabytków od dwóch sezonów letnich m. in. na kursach inwentaryzacyjnych w Sulejowie dla studentów wyższych uczelni, w których jak np. na Uniwersytecie Jagiellońskim utworzono specjalną docenturę albo na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, posiadającym Zakład Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa przy katedrze autora niniejszego szkicu. VIII Osiągnięcia w dziedzinie opieki nad zabytkami ostatnich lat powojennych w tak znacznej skali zawdzięczamy wyraźnemu programowi działalności ustalonemu zaraz na początku reorganizacji państwowej służby konserwatorskiej oraz ustaleniu zasad konserwacji zabytków. W obliczu nowych ruin Polski trzeba było „za wszelką cenę ratować 4S) Józef Dutkiewicz, Elementy planowania w zakresie ochrony zabytków. Ochrona Zabytków, Kraków-Warszawa 1948, Nr 3/4, str. 97—101. t 6  przed ostateczną zagładą resztki dorobku kulturalnego, aby zaś te resztki miały jakiś sens i choć w pewnym stopniu mogły spełnić tę rolę. jaką wyznaczamy zabytkom w życiu narodu i kształtowaniu jego kulimy, należało dać im formę możliwie zbliżoną do ich formy właściwej. Oez ywiście jest to w wysublimowanej nauce konserwatorskiej cofnięciem się o wiele dziesiątków lat, lecz na naszym gruncie jest jedynym możliwym sposobem postępowania"47). Przywrócenie właściwej formy architektonicznej zabytkom zniszczonym przez działania wojenne lub wprost odtworzenie tych form całkowicie zniszczonych z jednej strony, a z drugiej włączenie wszystkich zabytków do nurtu życia, ażeby mogły się stać czynnymi i pełnić rolę społeczną — oto jasno sprecyzowane stanowisko konserwatora generalnego — architekta, który przeciwstawia się przebrzmiałym i doktrynerskim zasadom nieinterwencjonizmn jak i próbom tzw. szczerości rekonstruktorskiej. uważając, że „wymowa kształtu architektonicznego jest niezależna od tego. kiedy go wykonano. I roską naszą musi być najlepsza realizacja tych postulatów, największy pietyzm dla zabytków, najważniejsze odtworzenie form"48). Pomimo podkreślonej precyzji wt sformułowaniu zasad (które mogliśmy jedynie najbardziej ogólnikowi) w niniejszym szkicu poruszyć), całe a wdelkie zagadnienie restytucji i rekonstrukcji zabytków wymaga od nas wszystkich, nie tylko fachowców, jak największej czujności i najgłębszego przemyślenia, w czym właśnie przejawia się żywotność problemów konserwatorskich, bazujących na n a u ko wo-historyczny m doświadczeniu i na procesach twórczo-arty.stycznych. które decydowały — jak uczą dzieje sztuki i historia konserwatorstwa — także o życiu form dawnej sztuki. Zapoczątkowana dyskusja na zaledwde dotknięty przez nas temat problematyki konserwatorstwa polskiego49) świadczy o nasuwaniu się refleksji niezależnie od samej istoty sprawy, jaką jest aprobowana przez całe społeczeństwo odbudowa wielkich skupisk czy zespołów zabytkowych — Warszawy, Wrocławia, Gdańska i innych kompleksów urbanistycznych. Wzmiankowane refleksje mają bowiem charakter przede wszystkim naukowych rozważań, jakkolwiek nie przeoczono w nich „przyczyn socjalnych", określonych lapidarnie również przez konserwatora generalnego w następujących zdaniach 5n): „Nie jest do pomyślenia... żeby odbudowywać, oczyszczać, konserwow ać zabytki tylko po to, aby trwały. Zarysowuje się istotna sprawą żywej treści, czy funkcji odrodzonego zabytku. Udział zabytku wT nowym życiu musi być pełny... zabytek jako obiekt użytkowy musi znaleźć właściwe dla 47) Jan 'Zachwatowicz, Program i zasady konserwacji zabytków. Biuletyn Historii Sztuki i Kultury. Warszawa 1946 r. Nr 1/2. 4fi) Tamże jak pod 47). 4#) Tamże artykuł Ksawerego Piwockiego pt. Uwagi o odbudowie zabytków. 60) Jan Zachwatowicz, Przeszłość w służbie nowego życia. Skarpa Warszawska 1945 r. nr 2. 7  siebie przeznaczenie w organizmie większej całości — w osiedlu czy mieście. A dzieła, które powstaną z popiołów, będą służyły nowym pokoleniom ku budowie lepszego jufra“51). Ta wiara ożywiała i ożywia polskie konserwatorstwo od początku jego istnienia aż do ostatnich dni trzech dziesiątków" lat państwowej opieki nad zabytkami. PROBLEM ZABEZPIECZENIA NEOLITYCZNYCH KOPALNI W KRZEMIONKACH TADEUSZ ŻUROWSKI Państwowe Muzeum Archeologiczne wr Warszawie roztacza opiekę nad neolitycznymi kopalniami krzemienia w Krzemionkach Opatowskich jako prehistorycznym rezerwatem. Stan rozkopanych szybów górniczych począł ostatnio budzić wielkie zaniepokojenie konserwatorów' prehistorycznych. Spowodowało to utworzenie komisji, która by zbadała obiekt na miejscu i wydala orzeczenie wstępne o sposobach zabezpieczenia kopalni. W skład powołanej przez Państwowe Muzeum Archeologiczne komisji weszli: prof. Michał Drew ko jako konserwator zabytków prehistorycznych, inż. arch. Tadeusz Żurowski, konserwator zabytków z Warszawskiej Dyrekcji Odbudowy, inżynier Kowalewski, delegat Instytutu Badania Budownictwa oraz dr Zofia Podkowińska. dyr. P. M. A. Komisja zbadała szyby w dniu 27 sierpnia 1949 roku. Zagadnienie konserwacji przedhistorycznych kopalni krzemienia na terenie Krzemionek Opatowskich w ich obecnym stanie naszkicował szeroko konserwator prof. Michał Drewko i nawiązał do nowych sposobów7 konserwacji zabytków w terenie przy pomocy prądu elektrycznego metodą, prof. inż. Romualda Cebertowicza‘). Wśród wielu pomysłów i propozycyj na szczególną uwagę zasługuje projekt założenia stropu żelbetowego ponad niszczejącymi szybami kopalni. Neolityczne kopalnie w Krzemionkach Opatowskich ciągną się na przestrzeni około czterech kilometrów w postaci długiej enklawy o szerokości wynoszącej mniej więcej od 130 do 200 metrów. Cały teren, na którym znajdują się szyby górnicze, pokryty jest licznymi lejami jeden obok drugiego o różnej głębokości kraterów: półtora do dwu metrów, o średnicy od kilku do kilkunastu metrów. Warpie kraterów zawierają gruz wapienny, mocno już zwietrzały i porośnięty chwastami. Niektóre czeluście kraterów zalewają kałuże. Po całym polu znajduje się niezliczona mnogość odpadków7 krzemiennych. Ilość szybów- określił pierw51) Porównaj m. in. podobne wypowiedzi w art. Jerzego Remem pt. Rozmowy o zabytkach i ochronie. Twórczość. Miesięcznik liter. art.. Styczeń 1946. Zeszyt I, str. 114—158. *) Tadeusz Żurowski, Elektrokonserwaeja. Światowid. R. XX. Wyd. Tow. Nauk. Wars Zr. fi  szy ich badacz Stefan Krukowski na 700. Z i-ego tylko trzy szyby zostały rozkopane i zbadane przez tego prehistoryka. Dla celów dydaktycznych pozostawiono je w stanie odkrywkowym, zabezpieczając przed zniszczeniem drewnianymi daszkami. Daszki te w okresie wojennym runęły. Tak zaniedbane szyby górnicze zaczęły szybko niszczeć, tym bardziej, że od chwili ich odkopania upłynęło już około 17 lat. Zwietrzały i nadgryzany mrozem wapień szybko się łuszczył i odpadał przy rozsychaniu. Kiedy runęły pozostawione przez przedhistorycznych górników naturalne filary skalne, zsunął się do wnętrza szybów gruz, ci równocześnie wody opadowe rozpoczęły własną działalność erozyjną. Po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku Państwowe Muzeum Archeologiczne wystarało się o wyłączenie całego terenu od eksploatacji rolnej i uzyskało wysiedlenie rolników z tego poza tym niezwykle ubogiego gruntu na lepsze ziemie i tak powstał jeden z pierwszych w Polsce rezerwat prehistoryczny. Zamiarem P. M. A. jest otworzenie na miejscu naukowo-badawczej stacji prehistorycznej połączonej z muzeum. Muzeum to miałoby pomieścić nie tylko wykopane na miejscu zabytki, ale i zebrane znaleziska z całej okolicy Ostrowca Opatowskiego, a także i bogate zbiory i materiały odkrywane ciągle w pobliskim Ćmielowie przez dr Zofię Podkowińską. Przy stacji prehistorycznej utworzonoby laboratoria konserwatorskie, pracownie naukowe i hotel dla zwiedzających oraz praktykantów-studentów uniwersytetów polskich i zagranicznych. Także i pewna ilość odkrywanych w przyszłości szybów byłaby udostępniona zwiedzającym naukowcom i turystom. Ażeby udostępnić zwiedzanie, nie wystarczy odkopać szyby, należy jeszcze wykonać prace zabezpieczające, a wreszcie roztoczyć nad odkrywkami stałą konserwatorską opiekę. Bez tego rodzaju pieczy i troskliwości proces wyniszczania będzie się w dalszym ciągu odbywał, nawet pod dachem, nie zapewnimy bowiem skale po odkryciu takich samych warunków hydrologicznych. jakie posiadała przed rozkopaniem. Skała wapienna pozbywając się wody podlega szybkiemu powierzchniowemu kurczeniu, a tym samym rozpadowi. Toteż przed konserwatorem wyłania się od razu kilka ważnych zagadnień: problem zabezpieczenia rozkopanych szybów, odkopywania dalszych, najodpowiedniejszy sposób zabezpieczenia i stałej konserwacji. Przy już odkrytych szybach górniczych dochodzi jeszcze zagadnienie rekonstrukcji wobec poważnych uszkodzeń, które już nawet zniekształciły właściwy wygląd szybów. Nagromadzone masy ziemi, stale pękające i obsuwające się stropy korytarzy górniczych i rozpadające się filary stanowią groźne niebezpieczeństwo dla całości obiektu, a także i dla życia zwiedzających osób. Każda przebyta zima stan ten coraz bardziej pogarsza. Z pomocą musi tu przyjść technika. Stan obecny odsłoniętych siedemnaście lat temu szybów jest bardzo niepomyślny. Wszystkie trzy szyby zabezpieczono powtórnie 9  J„? 2 JL.L — —— — ^ierwothy ksitatt sz.ytu obecnu ksztatt f?*. , i r |i 1.11,1,1? k-oŁej-neooltamy wietrzeli ska Ryc. I. Krzemionki Opatowskie. Przekrój przez szyb neolitycznej kopalni krzemienia, kolejnych odłamów zwietrzeliska uproszczona i zmniejszona dla przejrzystości. Po po linii przerywanej, z równoczesnym usunięciem  po alg Lekkie, ZL ^ • *. / • » * ■ s . . ‘ , clyluifLum wapien warsturoHry wierzch r ixi- u. brytohjy F.F*.. fi Uru . w korytarzach. T7L. Linia ciggła przedstawia stan obecny, linia przerywana kształt pierwotny szybu. Ilość założeniu płyty żelbetowej istnieje możliwość odtworzenia pierwotnego kształtu szybu gruzu z dna i oczyszczeniem korytarzy.  prowizorycznym wspólnym dachem, w konstrukcji wykonanym z grubej kantówki i desek zachodzących na siebie daszkowa to a ułożonych poziomo. Wprawdzie dach w chwili komisyjnego badania był wobec posuszy mocno rozeschnięty i ażurowy, tym niemniej tworzy dostatecznie szczelną ochronę przed opadami atmosferycznymi, gdyż drewno w okresie niepogody pęcznieje, wraca do poprzedniego kształtu, a tym samym znowu przysłania szpary. Same szyby górnicze przedstawiały się znacznie gorzej. Głębokość każdego z nich około pięciu metrów jest wymiarem znacznym. Wysypywany przez przedhistorycznych eksploatatorów kopalni gruz utworzył kratery obsypane dookoła czeluści szybów warpiasto. Poniżej tworzywa warpii i starej gleby widoczna jest w przekroju miękka warstwa dyluwium. a tuż pod nią występuje na głębokości niezmiernie małej, bo tylko około trzech metrów, wapienna skała pokładzista i czasami bryłowata a poniżej na głębokości około pięciu metrów skała wapienna bryłowa. Pomiędzy różnie uks/.taltowanymi warstwami wapienia tkwi krzemień, przedmiot eksploatacji w odległych czasach przedhistorycznych, przeważnie w neolicie. Ćmielówscy (głównie) górnicy, jak się to i dzisiaj we wszystkich kopalniach świata dzieje, eksploatowali krzemień tylko w granicach warstwy krzemienionośnej. której grubość częstokroć nie przekraczała i jednego metra. Wykonywano więc płytkie korytarze, którymi można było posuwać sję tylko w pozycji kucznej a czasami i leżącej, lub na kolanach. Pomiędzy korytarzami pozostawiano naturalne podpory w taki sposób, że stworzyły filary, mające przenosić ciężar stropów’ i gruzu. Większość tych filarów utworzono pozostawiając nienaruszone skały bryłowate jako nie zawierające cennego surowca — krzemienia. Podczas wstępnej pracy usuwano gruz z szybu na zewnątrz w pobliże, natomiast wyeksploatowane wnętrza i korytarze górnicze wypełniano gruzem z sąsiedniej przestrzeni, zaoszczędzając tym sposobem na trudzie wyrzucania gruzu do góry. Niektóre spośród odkrytych korytarzy górniczych posiadają otwory wykonane w skale dla celów wentylacji w nętrza kopalni. Skała wapienna wietrzejąc ulega pękaniu poziomemu i pionowemu. Głębokość pękania skały, jak stwierdziliśmy, jest niewielka w częściach odpadających i wynosi około 20 cm, dochodząc miejscami do 30 cm. Po brunatnym zabarwieniu niektórych pęknięć należy sądzić, że: prócz wymienionych istnieją jeszcze inne, rzadsze spękania, daleko głębsze 0 wymiarze nie dającym się określić bez próbnego odspojenia znacznych części skały. l en ostatni rodzaj głębokiego pękania skały nie przedstawia bezpośredniego niebezpieczeństwa. Skały w apienne w odsłoniętych trzech szybach górniczych na powierzchni zetknięcia z atmosferą ulegają szybkiemu obsychaniu aulzięki temu zmniejszają swą objętość 1 pękają cegiełkowa to rysami pionowymi i poziomymi, jak to już wyżej wspomniano. Takie łuszczenie filarów wspornych w partiach zewnętrznych u wylotów korytarzy górniczych do szybu pionowego pociąga za 12  sobą obsuwanie się gruzu wraz z leżącą pod nim warstwą miękkiego dyluwium. Obsuwanie odbywa się stosunkowo wolno, a zaczyna się ujawniać koncentrycznymi pierścieniowymi szparami powstającymi w gruzie warpii wysypowej, widocznymi na szczęście doskonale od góry. Szpary powiększają się sukcesywnie. Niektóre większe partie gruzu, dyluwium i spękanej a odspojonej już skały wapiennej w iosną i po okresach gwałtowniejszej zmiany pogody lub temperatury odrywają się nagle i wówczas mogą stanowić wielkie niebezpieczeństwo dla osób stojący cli w tym momencie wewnątrz szybu górniczego a także i dla stojących na urywającej się warpii. Po odspojeniu naturalnym jednej zewnętrznej części skały każdorazowo na głębokość około 20—30 cm następuje natychmiast proces pękania nowoodkrytych warstw wapienia i cały ten cykl powtarza się w opisany powyżej sposób. Z pomiarów wyniszczonych w ten sposób filarów wyliczyłem, że rocznie ubywa około 10 cm na trzy etapy: pękanie, rozluźnianie i wreszcie końcowy elekt powodujący już katastrofę, tj. odspojenie. Każdy etap obejmuje okres całoroczny z punktem krytycznym przypadającym na wiosnę. Spękania letnie i jesienne występować mogą, ale tylko na bardzo małą skalę, są zatem mniej niebezpieczne. Odspojenia raczej lokalne. Postępujący proces łuszczenia istniał napewno już i przed wojną, jednak dzięki przykryciu daszkiem nie wykazywał zapewne tak szybkiego tempa jak w okresie wojennym i obecnie. Prócz niebezpieczeństwa dla życia niezmiernie ważną kwestią jest stale posuwająca się zmiana pierwotnego wyglądu odkrywki i zamazywanie jej struktury. Mam pełne przekonanie, że opisane zmiany musiały się rozpocząć na niniejszą skalę już w czasach przedhistorycznych, aż po pewnym czasie uległy przerwie. Przerwa wt postępie w yniszczania struktury odkrywki w czasach przedhistorycznych nastąpiła po zasypaniu gruzem wietrzejących ścian wapiennych. Opuszczona przez neolitycznego górnika odkrywka, jak się wydaje, nie była zasypyw ana celowo. Działo się to samoczynnie według opisanego wyżej cyklu. Jest to stwierdzenie bardzo ważne, bo każe nam się domyślać, że każdy świeżo odkrywany (w przyszłości) szyb górniczy powinien być już przedtem nadszarpnięty, czyli — biorąc teoretycznie — nigdzie na całym kopalnianym terenie nie powinniśmy natrafić na stan szybu z okresu jego eksploatacji. Gardziel szybu górniczego zawsze będzie poszerzona w stosunku do prześwitu gardzieli pierwotnej. Rozważania te dać nam mogą w^ s k a z a n i a n a t u r y k o n s e rw a t orski ej. Naczelnym pytaniem będzie tu zagadnienie rekonstrukcji i stopnia tejże. Trzy niszczejące odkrywki posiadają stan zniszczenia najbardziej posunięty. Tu też kwestia rekonstrukcji jest zupełnie jasna i nie.ulegająca dyskusji. Należy niewątpliwie zrekonstruować co najmniej fragmenty ostatnio wyniszczone. Pozostaje jeszcze zapytanie: ezy należy doprowadzać prace rekonstruktorskie aż do wyglądu pierwotnego odkrywki? Do podobnych zagadnień możemy się — jak sądzę — odnieść zawsze indywidualnie i jakkolw iekbyśms postąpili, zawT13  I sze to będzie właściwe. Za całkowitą rekonstrukcją przemawiają cele dydaktyczne i badawcze: chęć poznania wyglądu pierwotnego. Za rekon strukcją minimalną przemawiają natomiast względy pewności naukowej tego rodzaju pracy. Zapewne po odsłonięciu innych lepiej zachowanych szybów górniczych natrafimy może kiedyś na szyb dobrze w swej pierwotnej formie zachowany j ten będzie przykładem idealnym wyglądu starego szybu. W takim przypadku rekonstruowanie maksymalne wszystkich innych szybów górniczych byłoby może niecelowe. Zabezpieczenie istniejących w odkrywce szybów jest konieczne także i dlatego, że każdy następny .odkryty szyb czeka analogiczny los. Jednym słowem najwłaściwsza recepta na konserwację szybów musi być nie tylko obmyślana, ale i eksperymentalnie wypróbowana na trzech odsłoniętych i to możliwie jeszcze przed dalszymi pracami wykopaliskowymi na terenie neolitycznej kopalni w Krzemionkach. Po oględzinach wstępnych odrazu doszedłem do przekonania, że petryfikacja całości jest niemożliwa. Zmiana wietrzejącej skały w skałę nie uda się z natury rzeczy, tym więc sposobem nie zlepimy rozpadniętych fragmentów wapiennych. Zamiana w skałę warstwy dyluwialnej oraz gruzu wapiennego — o ile T>y się udała — byłaby znów niecelowa, gdyż przez rozpadanie się podpór także i cebertyzowane części ulegałyby urywaniu się. Zastrzyki cementowe pod wysokim ciśnieniem są w tego rodzaju spękanych skałach w ogóle niemożliwe, to samo odnosi się i do zastrzyków cementowych niskoprężnych przy użyciu sprężarek ręcznych, niemechanicznych. Jedynym celowym postępowaniem byłoby rekonstruowanie filarów metodą murarską z uprzednim bardzo troskliwym dobraniem pasujących do siebie fragmentów zwietrzałej skały i układaniem kostka przy kostne. Tego rodzaju misterna murarska robota zapewni otrzymanie w efekcie obrazu zwietrz,eliska z etapu kilku lal po opuszczeniu szybu górniczego przez jego pierwotnych eksploatatorów. Na miejscu widziałem poukładane kamienie w celu ochrony filarów i podparcia nadproży korytarzowych, a tym samym zabezpieczenia przed obsuwaniem gruzu do wnętrza szybu. Zastosowany układ jest niewłaściwy i nie przypomina wcale układu naturalnego zwietrzeliska. jaki na miejscu obok można przestudiować. Pedantycznie poprawny układ kamieni można ograniczyć do warstwy zewnętrznej dostępnej dla oka zwiedzających. Pełna rekonstrukcja opisaną powyżej metodą murarską jest całkowicie możliwa i zabezpieczy na długie wieki odkryte szyby pod warunkiem zapewnienia im mniej więcej jednolitego poziomu warunków hydrologicznych. Uzyskamy ten warunek przez zwykłe dodanie do zaprawy cementowej I :3 środka wodoszczelnego, na przykład ..Kastom". Dodatni obraz wyglądu szybu górniczego dać może — jak mi się teraz wydaje — wbudowanie stropu żelbetowego wspartego na warstwie wapienia warstwowanego z pozostawieniem w środku odpowiedniej śred14  niey otworu włazowego. Po wybudowaniu 'stropu żelbetowego należy podmurować wapienne filary, przesklepić korytarze górnicze z tym, że zewnętrzne powierzchnie należy obłożyć w sposób pedantyczny z dokładnym naśladowaniem wietrz.eliska naturalnego kamień po kamieniu. Strop żelbetowy należy następnie przysypać warstwą dyluwium. a nad nią uformować gruz do pierwotnego (oczywiście naturalnego) kąta zsypu. Równie dobrze można rozpocząć pracę od odtworzenia filarów wspornych i stropów nad korytarzami . a dopiero później wykonać strop żelbetowy jak wyżej. W obu przytoczonych przykładach warstwę wapienną stropów należy połączyć przy pomocy drutów wkładkowego żelaza ze stropem żelbetowym. Murowanie na cemencie (z dodatkiem „Kastom' ) jest konieczne, gdyż przy dodatku wapna może powstać niepożądane osiadanie. Utrzymanie w ryzach górnych miękkich warstw dyluwialnych oraz gruzu można również wykonać przez położenie glinocementu (w stosunku 1 część cementu na 6 części gliny) z doklejeniem od wierzchu gruzu i dyluwium. W podobny sposób zabezpieczony krater nie powinien obsuwać się pod ciężarem stąpających po nim osób. Opisane wyżej wszystkie sposoby zabezpieczenia nie będą wzbudzać pod względem wyglądu i bezpieczeństwa jakichkolwiek podejrzeń, nie dadzą jednak zabezpieczenia wystarczającego przed niszczycielską działalnością wpływów7 atmosferycznych i wdzieraniem wód do wnętrza szybu górniczego. Jasną jest więc rzeczą, że konieczne będzie dodatkowe wybudowanie dachu nad każdym z odkrytych i odkrywanych szybów. Takie daszki można wykonać w jeden z dwojga sposobów: albo jako bardzo prymitywny szałas o konstrukcji używanej w czasach przedhistorycznych, albo w formie nowoczesnej w jaty żelbetowej lub drewnianej*. Prymitywny szałas będzie więcej dostosowany charakterem do terenu i kopalni przedhistorycznych, ale będzie mniej trwały. Nowoczesna budowla pozwoli na lepsze zabezpieczenie, przy tym podkreśli wyraźnie opiekę dzisiejszego człowieka nad zabytkiem. Będzie to może bardziej szczere podejście, tym bardziej, że w okresie neolitu nie stawiano daszków nad szybami górniczymi. Być może, że po zakończeniu robót murarskich wskazane będzie napuszczenie skały jakąś bezbarwną substancją impregnującą. Impregnaty zabezpieczą wapień przed odparowywaniem wody ze skały, a tym samym nie dopuszczą procesu wietrzenia. Impregnaty należy wybrać w drodze eksperymentalnej trwałe, aby konserwacja nimi niebyła zbyt uciążliwa a efekt zadawalający. Wyobrażam sobie, że najwłaściwsze będzie zastosowanie impregnatów płynnych latwowchłanialnych i nie tworzących na powierzchni ciał stałych. Mogą to być również ciała stałe w rozpuszczalnikach. Impregnować należy zawsze tylko skałę wapien ną. Włazy klamrowe i światło elektryczne wewnątrz korytarzy dobrze ukryte za odłamkiem wapienia nie powinny razić zwiedzających. Nie będzie to przecież anachronizm, ale nowoczesna ekspozycja. 15  R>(\ 2. iYapis majuskułcwy na obrazie /. Dębna. (fot. S. Kolowra). NAJSTARSZY OBRAZ SZTALUGOWY W POLSCE (Fragment późnoromański z Dębna na Podhalu). TADEUSZ DOBROWOLSKJ I JÓZEF DUTKIEWICZ W dniu 3 października r. 1949 autorzy lego studium odbyli podróż naukowo-konserwatorską do Dębna, Niedzicy i Krościenka. Przy sposobności oględzin kościoła drewnianego w Dębnie zwrócili uwagę na fragment malowanej deski, ustawionej na lewym, bocznym ołtarzu i opartej o ścianę kościoła. Obydwaj autorzy stwierdzili od razu, że chodzi lu o fragment malowidła późnoromańskiego, przy czym jego datę' określili odruchowo na koniec w. XIII. ostrożniej na lata około r. 1300. I' ragmentu tego dawniejsi badacze nie mogli zauważyć dlatego, że podług lokalnych inforaiaęyj został on odnaleziony na jakieś dwa tygodnie przed przyjazdem autorów, przy sposobności naprawy otaczających budynek kościelny sobót, w których wym. deska była użyta jako zwykły materiał drewniany. Z uwagi na zabytkową i naukową wartość odnalezionego malowidła, zabrano go do Krakowa, celem dokonania przy nim koniecznych zabiegów konserwatorskich w Państwowej Pracowni Konserwatorskiej na Wawelu. Malowidło bowiem zachowało się tylko częściowo, w związku z czym nadk ruszone partie farby groziły odpadnięciem. O stanie konserwacji, malowidła informują zal. ryciny (ryc. 2, 3. 5). Z przetrwałych na desce .dwóch postaci lewa (od widza) jest zachowana znacznie lepiej od prawej, chociaż jej zewnętrzny kontur uległ pewnemu zatarciu. Z włosów zachowały śię drobne ślady, przy czym wdosy te. dawniej ujęte w sploty, znacznie szerzej otaczały twarze. Brak również koron, na skutek czego czoła świętych są ucięte prosto. Lewa postać zachowała obydwie dłonie, prawa tylko jedną i to nie w całości. Z szal tej świętej przetrwała tylko część górna, reszta zaś w mglistych zarysach. Farby odpadły na ogól wraz z gruntem, na skutek czego tłem postaei jest dzisiaj żółtawe, surowe drzewo, a w górnej części większe partie popielato- szarego pulnientu. Ib  Pomimo fragmentaryczności zabytku i częściowego zniszczenia namalowanych na desce postaci, zarówno ich forma jak treść ikonograficzna okazały7 się jednak zupełnie czytelne tym więcej, że górą widnieje reszta napisu S. CATHERINĄ S. AGNEŚ (ryc. 2). Dokładniejsze oględziny deski, dokonane już w Krakowie przy udziale konserwatora Mariana Słoneckiego, kierownika Państwowej Pracowni Konserwatorskiej na Wawelu, pozwoliły stwierdzić, co następuje. Deska, obecnie wymiarów 233 X 68.5 cm, a więc wąska i wysoka, ujawnia po obu dłuższych bokach ślady sklejenia oraz reszty maleńkich kołeczków, przy pomocy których była połączona z deseczkami sąsiednimi. W związku z tym nie trudno się domy ślić, że ..dalszy ciąg" deski po stronie prawej wyobrażał przynajmniej jedną, a raczej dwie święte podobne do zachowanych, kiedy deska umieszczona bezpośrednio, po stronię lewej musiała zawierać środkową część malowidła. Zdaje się bowiem nie ulegać wątpliwości, że zachowana deseczka jest drobną (zapewnie około V6-tą) częścią większej całości, mianowicie powszechnego w epoce romańskiej, podłużnego malowidła na desce, tzwr. frojiłale, oprawionego w ramy i czasami podzielonego ramami na części, na skutek czego front ale tworzyło wówczas rodzaj tryptyku o skrzydłach jeszcze nieruchomych. Ponieważ na odnalezionej desce brak śladów pionowej listwy oddzielającej ją wzdłuż lewej krawędzi od środkowej części, z którą owa deseczka musiała sąsiadować, trzeba przyjąć, że albo cały podłużny prostokąt fróntale był ujęty w jakieś jednolite obramienie, albo że połączone z nim dodatkowe listwy pionowe przecinały w dwóch miejscach deskę niejako ..po wierzchu". Prościej jednak przyjąć pierwszą możliwość, tj. istnienie deski niepodzielonej ramami na irzy części. W przeciwnym razie nie miałoby celu zachowane także po stronie lewej deseczki kołeczkowa nie. bo zamiast łączyć ją w ten kunsztowny7 sposób i sklejać z środkowym polem całości, byłoby prościej owe prawe skrzydło osadzić po prostu w7 skrajnej, prawej kwaterze I rój dzielnego obramienia. Zanim jednak poda się rekonstrukcję całości, wypadnie dokładniej opisać zachowany fragment (ryc. 3 i 5). Odnaleziona deseczka została wykonana z drzewa lipowego i dobrze wygładzona obustronnie: również jej dłuższe zwłaszcza brzegi są równe i gładkie, bo przeznaczone do sklejenia. Podobrazie posiada jeszcze warstwę gruntu kredowego, a między wymalowanymi postaciami położoną na wyra. gruncie warstewkę szarego pulmeutu (glinki), przeznaczonego zapew ne pod srebro, jakiego drobniutka cząstka zachowała się górą w partii korony, wieńczącej skronie prawej (od widza) świętej. Srebro to, wolno się domyślać, by to przelaserowane na ton złoty, dzięki czemu obraz posiadał normalne, neutralne tło o charakterze abstrakcyjnym. Bezpośrednio na gruncie kredowy m zostały wymalowane temperą postacie przedstawienia. Zachowana deseczka poucza nas, że rysunek ryto naprzód cieniutko w kredowym gruncie. Części tego rytu widać w partiach, pozłmwionych dzi17  Ryc*. 3. Obraz z Dębna /. śś. Katarzyną i Agnieszką; koniec wieku XIII. (Fol. S. Kolowca). m 18 -—I  siaj farby lecz nie gruntu, mianowicie w górnej części prawej postaci. Tylko jako ów rytowany rysunek przetrwała bowiem (niewidoczna już na fotografii) jej korona i giętkie sploty włosów po prawej stronie < warzy. Malowidło przedstawia dwie uroczyste, stojące obok siebie dziewice, mianowicie śś. Katarzynę i Agnieszkę, podobne do siebie jak dwie krople wody. Ustawione izokefalieznie i frontalnie, zwracają twarze, ujęte w trzech czwartych, w lewo (od widza), tj. ku nieistniejącemu sernikowemu przedstawieniu deski. Obydwie postacie ujawniają smukły i wąski, jakby „wrzecionowaty4* kanon figurowy, nacechowany hieratyczną prawie sztywnością, którą podkreśla twardy rysunek szat. łamanych gdzieniegdzie w sposób prawie „zygzakowaty*4. Swoisty schemat cechuje twarze świętych, obłe i dość długie, o rysach nakreślonych czarną farbą przy użyciu kilku konwencjonalnych znaków, utworzonych z krótkich 1 i ni j łukowatych lub łamanych. Brwi np. są zakreślone śmiałym lukiem, górne zaś powieki daszkowa to załamaną linią, do której doczepiono od dołu dużą. czarną gałkę oczną: usta znowu to zwykła, wąska linia, rozszerzona przy obu końcach, podobna więc do leżącej dużej litery I (ryc. 5). Obydwie święte trzymają w rękach palmy, przy czym lewa (zawsze od widza) dzierży palmę w lewym, a prawa w prawym ręku, na skutek czego palmy sąsiadują ze sobą i łączą się wierzchołkami. Lewa postać, tj. św. Katarzyna prawą ręką bawi się białą, podobną do tasiemki zapinką płaszcza. Obydwie noszą długie tuniki i nieco krótsze płaszcze, przy czym tunika św. Katarzyny zachowała dołem szlak naszyty kaboszonami. Obydwie święte posiadały korony, jak wskazuje na to dość wyraźny zarys (wyryty w gruncie) wspomnianej wyżej korony św. Agnieszki. Byty to korony wcale wysokie i rozchylające się szeroko ku górze, złożone z wąskiej dołem obręczy i przyczepionych do niej trzech wyraźnych, dużych, trójlistnych zębów, podobnych do heraldycznej lilii. Spod koron opadały na barki, zniszczone częściowo czarne włosy, a nad koronami, na białym fryzie widniały górą czarne, ozdobną majuskułą wypisane imiona świętych. Postacie posiadają grube, czarne kontury zarówno zewnętrzne, jak wewnętrzne, w tym przypadku odnoszące się, rzecz oczywista, do wewnętrznych party j malowideł. Kontury te pociągnięto zapewne wzdłuż u przednio wyrytych w gruncie kredowym linij. Gama barwna postaci jest zupełnie prosta. Obydwie ujawniają karnacje ciemnociełiste z ceglastym rumieńcem: św. Katarzyna nosi tunikę koloru wiśniowego, a płaszcz ciemnoołiwkowy z brunatnożółtą podszewką. przeciwnie św. Agnieszka, odziana w oliwkową tunikę, a z wierzchu przysłonięta cynobrowym płaszczem. Również szlak sukni św. Katarzyny posiada barwę cynobrową, jaką pokryto jeszcze palmy w rękach męczęnniczek. Na całość malowidła składały się zatem róże karnacyj. ciemne zielenie i czerwienie szat. okonturowane czernią i odbijające od błyszczącego tła barwy złotej (przelaserowanego srebra). Całość sprawiała więc wrażenie pokolorowanego, płaskiego rysunku. 20  posługującego się systemem łuków i krótkich, łamanych Iinij. jakimi oznaczono także dłonie świętych. Figury były określone wyraźnie, sucho i dość prymitywnie, stanowiąc wraz z napisami system powtarzających się znaków-schematów, odnoszących się do pewnej h agi ogra ficznej treści. Dodać jeszcze trzeba, że na odwrocie deski widnieją ślady czarną farbą nakreślonych pobieżnie szkiców, m. i. ostroowalnego wzoru, wykonanego zapewne na początku w. XVI, w czasie zdobienia wnętrza kościelnego znaną patronową polichromią, istniejącą dotychczas. Rodzaj i ekspresja malowidła z dwiema świętymi są uwarunkowane pod względem społecznym tradycją idealistycznej sztuki dworsko-kościelnej. sięgającej swą genealogią kultury bizantyńskiej i reprezentacyjnych przedstawień, których funkcją było demonstrowanie wiernym postaci świętych, przystrojonych na podobieństwo osobników ze sfer władczych,'a zachowujących się w sposób równie ceremonialny jak oni. l en uroczysty sposób bycia, odbity w sztukach przedstawiających, został przekazany światu feudalnemu, gdyż godził się dobrze z jego hierarchiczną strukturą. Słabym już oczywiście echem tych „stanowych" tendencyj artystycznych są prosto malowane i na poły prymitywne święte na obrazie z drewnianego kościoła polskiego. / kolei wypadnie odpowiedzieć na następujące jeszcze pytania w związku z opisanym zabytkiem malarstwa: 1. jakiej całości jest on fragmentem, 2. jak się przedstawia jego styl, 3. jaka jest jego data. 4. z jaką szkołą artystyczną się łączy, 3. gdzie powstał i skąd się dostał do kościoła w Dębnie?. Jak wspomniano wyżej, odnaleziona deska musiała stanowić część niezbyt wysokiego (68.3 cm), szerokiego za to malowidła. Jego symetryczny układ wyrażał się zestrojem trzech części, tj. jakby dwóch niemal identycznych skrzydeł i przedstawienia środkowego. Na skrzydłach widniały ustawione izokefalicznie święte dziewice, zapewne po cztery z każdej strony, ho dopiero przyjęcie tej cyfry stwarza proporcje, zgodne z proporcjami znanych tego rodzaju zabytków. Prawostronne święte patrzyły w lewo. lewostronne zaś w prawo ku przedstawieniu środkowemu (zachowana deska przedstawia dwie pierwsze święte prawostronne. licząc od środka kompozycji (ryc. 6). Ta część środkowa wyobrażała zapewne M. Boską z Dzieciątkiem, ujętą w pozycji siedzącej i może frontalnej, lecz z głową pochyloną ku Dzieciątku zgodnie z większością ówczesnych malowideł. Wiek XIII. w którym frontale powstało, był bowiem wiekiem wzrostu kultu Maryjnego, a zachowana deska przedstawia adorantki, a nie adoratitów, wobec czego hardziej prawdopodobna wydaje się wyżej wysunięta koncepcja. Owe chóry świętych dziewic i siedząca pośrodku postać M. Boskiej, malowana dość ciemnymi barwami odbijały od złotawego tła, opatrzonego górą białym paskiem z szeregiem majusk ulowych liter, określających imiona ośmiu świętych dziewic i niewiast, wśród których mogły się znajdować jako najhardziej popularne: śś. Barbara, Małgorzata, Dorota itd., a na pewno były, jak 21  wiemy. śś. Katarzyna i Agnieszka. W ten sposób zrekonstruowany obraz deskowy (por. ryc. 6) nie mógł być antepedium ołtarzowym, jak np. znane antepedium w Soestu. gdyż jego wysokość była za niska w stosunku do mensy ołtarzowej. Była to zapewne ustawiona na mensie nasada ołtarzowa wymiarów zapewne około 70 cm wysokości i 150 cm szerokości. Co do stylu zachowanego częściowo malowidła, należy stwierdzić, że chodzi tu o zabytek w zasadzie romański, ściślej późnoromański — i to bliski już, przynajmniej chronologicznie epoce gotyckiej. Zdają się to potwierdzać nie tyle nawet smukłość świętych, gdyż bywała ona też znamieniem różnych szkół romańskich, ile swoista wyrazistość ich rysów oraz pewne charakterystyczne szczegóły. Należy do nich wysoka korona św. Agnieszki, o trój listowych, liliowatych, właściwie gotyckich już zębach; należy też do nich charakterystyczny gest prawej ręki św. Katarzyny, ściągającej jak gdyby taśmę zapinkową płaszcza. Gest ten powtarza się bowiem w wielu przedstawieniach zwłaszcza rzeźbiarskich w. XIII (np. w figurach nagrobnych hr. Ernesta III z Gleiclien i jego obu małżonek w katedrze erfurckiej (f 1264). w postaci Reglindis w katedrze naiimbnrskięj (1250—60) w postaci siedzącego króla na zachodniej wieży katedry we Fryburgu już z początku w. XIY itd.J). Gest len zaczerpnięty z życia, przełamuje na razie nieśmiało, obrzędowy hieratyzm przedstawień i choć tak nieznaczny jest niewątpliwie jednym z sygnałów nowego stylu, silniej związanego z powszednim istnieniem człowieka i obiektywną prawdą. Romańskość wyobrażeń śś. dziewic z Dębna ulega pewnemu zatarciu na skuiek odbywającego się w ówczesnej sztuce zachodnio-europejskiej procesu, który zwolna odbija się również na tak odległej od zachodnich ognisk kulturalnych sztuce polskiej. Proces ten to coraz jaśniejsza krystalizacja elementów nowego stylu, formułowanego wyraźniej zwłaszcza w miniatorstwie francuskim od czasów św. Ludwika, tj. od połowy w. XIII. Obłe głowy śś. Katarzyny i Agnieszki należą niewąlp li wie do romunizmu. ale ich wyraziste, konwencjonalnymi lukami wykreślone, „duże*' rysy, chociaż posiadają także sporo wzorów w dawniejszym malarstwie Europy północnej, a nawet południowej1  2), naj1) por. M. Sauerlandt, Deutsche Plastik des Mittelalterś. Lipsk 1941. tabl. 75; E. Patio fuky, Die dcutsclie Plastik des XI—XIII Jahrhunderts, Lipsk 1924, 11. tabl. 101; II'. Finder, Die deutsche Plastik des XIV Jahrhmrderts, Lipsk 1925, Tab. 7. 2) por. miniatury w dziele A. Boecklera, Abendlandische Miniaturen bis zum Ausgang der romanischen Zeit. Berlin—Leipzig 1950. np. Tabl. 64 i 95, które dowodzą tylko trwania różnych form tradycyjnych. Bliż.sze analogie, ale nie mające nic wspólnego /. bezpośrednią genezą malowidła z Dębna mnożą sit,* we Włoszech w. XIII. o czym informuje nawet pobieżne przejrzenie I tomu R. oan Marla, Italian schpołs of painting, Haga 1925. 90  bardziej jednak są zgodne z późnośredniowieczną formacją malardwa drugiej połowy w. XIII. i znajdują pewne odpowiedniki w swoistym pojmowaniu fizjonomiki ludzkiej w obrębie malarstwa zwolna gruntującego się gotyku, naprzód w miniatorstwie francuskim 3), potem środkow o-eu ropęjskini. W malarstwie tym coraz częściej też występuje, jak wiadomo, smukły kanon figurowy, właściwy świętym dziewicom z Dębna, nieraz aż przesadnie akcentowany w malarstwie włoskiego (hicenla. Pewne zbliżenia do analizowanego zabytku można więc wykryć w malarstwie włoskim w. XIII. reprezentowanego w przeciwieństwie do malarstwa, praktykowanego na północ od Alp, mnóstwem malowideł sztalugowych, tj. wykonanych na drewnianych deskach. Wprawdzie i to malarstwo ducenta jest płaszczyznowe i często linijno. ale współczynnik światłocienia jako odpowiednik przestrzenności, przychodzi w nim mimo wszystko silniej do głosu niż w bardziej ..płaskich*4 i kaligraficznych malowidłach Europy północnej, do jakich należy także fragment z Dębna4). Natomiast w jednych i drugich pojawia się współczynnik bizantynizmu, jednakże nie w jednakowy sposób. Dziedzictwo ..antyczne** łatwiej przy tym sprawdzić w sztuce południowej niż północnej Europy. Malowidło z Dębna zachowało pewne, nieznaczne zreszią ślady późnej fazy romańskiej, wyrażającej się w dynamicznych, gwałtownie łamanych formach draperyj. niekiedy aż trudno czytelnych na skutek wzajemnego przenikania się linij, konturów i różnych części miniaturowego obrazu. Ale ślady owego schyłkow ego już baroku romańskiego, pozostałe w obrazie z Dębna, są dostępne tylko doświadczonemu oku. gdyż drgają zaledwie w kilku ostrzejszych załomach konturu, głównie zaś w obrębie wewnętrznego systemu linij, określających spokojne już postacie, których hieratyzm współdźwięczy z pewnym nalotem liryzmu. Wszystkie te elementy każą datować malowidło ogólnie na drugą połowę w. XIII, dokładniej na koniec w. XIII tym bardziej, ze ważnym czynnikiem, ułatwiającynt określenie daty są zachowane na nim napisy, wprawdzie zniszczone, ale złożone z liter na tyle wyraźnych, że można oznaczyć ich datę. W chodzi tu w grę ozdobna majuskuła, znana z róż3) //. Martin, La miniaturę franęaise clu XIIL au VX siecle, Paryż—Bruksela 1923; por. tu Vie et miracles de Saint Denis z około połowy w. XIII (PI. II), gdzie spotyka się gdzieniegdzie ostro łamane draperie, długie^proporcje figur i wyraziste głowy, oraz Poesies du Gautier de Coincy (PI. XV), gdzie jeszcze silniej występuje kanciastość formy. , 4) Stopień rozwoju, zbliżony do naszego malowidła obserwujemy np. u takich malarzy jak Margaritone d’Arezzo około r. 1260 lub u jego naśladowców; por. Van Marle, op. cit. I. str. 329, fig. 173 oraz fig. 177 (tutaj dłonie postaci). Natomiast obrazy z końca w. XIII uderzają na ogół silnym nieraz światłocieniem, wyprzedzając znacznie stopniem dojrzałości artystycznej deskę z Dębna; por. też L. Coleili, Die friihe italienisclie Malerci, Wiedeń 1941, str. LXIX, Tabl. 16, 17 i 30. 23  nych zabytków epigraficznych. m. i. z pieczęci końca w. XIII, a także z tekstów trzynastowiecznych r>). Co do bliższych analogii opisywanego skrzydła, to musimy się wstrzymać od ostatecznych w tej mierze stwierdzeń z braku dostatecznej literatury przedmiotu. Analogii tych trzeba, rzecz jasna, szukać przede wszystkim wśród zabytków malarstwa miniaturowego, bo jak wiadomo, północno-europejskie zabytki malarstwa sztalugowego z epoki romańskiej. na\ćet z w. XIII. należą do zupełnych wyjątków, w związku z czym jako przykład tego malarstwa publikują wszystkie na ogól podręczniki historii sztuki spośród trzech odkrytych w Soest (Westfalia) malowideł sztalugowych, przede wszystkim znane ant-epedium z I rójcą Świętą, klasyczne dzieło baroku romańskiego (nawiasem warto tu dodać, tym większej wagi nabiera odkryty fragment polski). Po rozpatrzeniu się wśród miniatur wieku X.IIł Europy północnej, zwłaszcza zaś wśród kodeksów, zachowanych na obszarach sąsiadujących z Małopolską. dochodzi się do przekonania, że w związku z deską z Dębna trzeba wysunąć na czoło Psałterz głogowski, datowany przez Klassa na drugą ćwierć w. XłlT, chociaż wydaje się, iż data ta jest nieco za wczesną, wobec czego może lepiej byłoby ów Psałterz datować ogólnie na połowę w. XIIł (ryc. 4)/ Psałterz ten, przechowywany przed ostatnią wojną w państwowym gimnazjum w Głogowie na Dolnym Śląsku (nr 220) zawierał scenę Zwiastowania ze stojącą postacią „wrzecionowatej" w formie (a więc już nie kanciastej czy zygzakowatej) N. M. Panny, która ujawnia nawet w szczegółach, np. w partii dłoni pewne podobieństwo do dziewic na obrazie z Dębna Kloss łączy Psałterz głogowski ze szkołą dolnosaską, opatrując jednak odnośną uwagę pytajnikiem, wobec czego i my z braku dostatecznego materiału do malarstwa dolnosaskiego nic możemy owej kwestii „saskiej'4 rozstrzygnąć. Znane są wprawdzie dobrze wielokroć razy publikowane miniatury tzw. szkoły sasko-turyngskicj. przynależne do okresu stylu zygzakowatego i baroku romańskiego, od5) 	Bardzo podobna majuskułu w ystępuje Ul>. na pieczęci Leszka C?aniego prz\ dokumencie z r. 1281. a niemal identyczna na krakowskiej pieczęci wójtowskiej z lat 1281—85, jak również na pieczęci radzieckiej, nieco późniejszej: por. A. Chmiel, Pieczęć wójtowska krakowska z drugiej potowy XIII wieku, R. K. IX, str. 215 scq. ryc. >7. 38 i 3(). Analogiczny krój liter wykazują też karty kapitulnego Kalendarza Krakowskiego z początków drugiej połowy w. XIII, gdzie swym podobieństwem do majnskul na- desce z Dębna uderzają zwłaszcza litery N. S. R. oraz I z kulkowatym ozdobnikiem pośrodku: por. Spęcimina paleographiea, edidit S. Krzyżanowski. Kraków 1908. tal). VII. Pismo to utrzymuje się jednak dość długo,,wobec czego nie wyklucza ono powstania obrazu przy końcu w. XIII. ") E. Kłosa, Die schlcsische Bnchmulerei des Mittdalters, Berlin 1942. str. 225. ryc. 18 oraz T. Dobrowolski, Sztuka na Śląsku. Katowice 1948. str. 51, ryc. 15. Ryc. 5. Obraz z Dębna. Fragment ryciny 5. (Fot. S. Kolomea). 24 dzialujące także na Śląsk. np. na skryptorium zapewne lubiąskie, ale...

Dodatkowe informacje

Diachroniczna częstość użycia słowa (wystąpień na milion wyrazów):
Lokalizacja ekscerptu na stronie:
Adres bibliograficzny:
OchrZab - Ochrona Zabytków (Warszawa)
Etykiety gramatyczne poświadczenia:
rzeczownikliczba pojedyncza

Zastrzeżenia

W naszych materiałach trafiają się błędy, są nieuniknione w tak wielkim zbiorze danych. Procentowo nie jest ich jednak więcej niż w klasycznym 11-tomowym Słowniku języka polskiego pod red. Witolda Doroszewskiego. Ciągle je wyszukujemy i nanosimy natychmiast poprawki, co w epoce przedelektronicznej było zupełnie niemożliwe.
Sąsiedztwo a fronte

K) Słowa obecne w Słowniku ortograficznym języka polskiego Władysława Kokowskiego i pominięte w indeksie, ze względu na założenia NFJP.