docwałować

Słowo poświadczone w fotocytacie:
(...) wiła, że mogę jechać, tak, czy nie? i myślał, Aleksego nie ma, więc ona wyjdzie mi naprzeciw, ten jej uśmiech, nie, nie, już go nie nienawidzę, dla mnie będzie przeznaczony, tylko ja jeden zostałem, i teraz ja ją jedynie kocham, mniej więcej coś takiego myślał, czując tę radość w sobie, gdy szli z Fiodorczukiem przez to podwórze tonące w białym upale, puste, jak by wymarłe, że to nawet wydało się dziwne nieco, bo zawsze o tej porze dnia było gwarne, rojne, a za stajniami, w wybiegu ogrodzonym okorowanymi balami, hasały tabunem, rżąc i cisnąć się, źrebne klacze; i potem szli już między boksami w stajni; pachniało amoniakiem, było chłodno, sennie, muchy pobzykiwały, płoszone suchym świstem niecierpliwie rozwachlowanych końskich ogonów, a nie minął nawet kwadrans, jak wyszli w pełne słońce, prowadząc ściągnięte krótko za uzdy wierzchowce, i dosiedli; skądś wtedy wyskoczył Niko i spostrzegłszy, co się święci, zapomniał 0 niedawnej kłótni (zresztą Piotr również, choć w okolicznościach innych to byłby się jeszcze podroczył i przeprosiny musiałyby wypaść uroczyściej, zaznaczone chociażby wymianą kozików), przesadził tę dzielącą ich parometrową przestrzeń,, w rozbiegu wskoczył za plecy Piotra, sadowiąc się gdzieś na kłębach kobyłki, i objąwszy Piotra rękoma spiął dłonie na jego brzuchu, ale Fiodorczuk wówczas naprawdę rozeźlił się i kazał mu zejść; 1 ruszyli na ukos przez podwórze zrazu stępa, wprost w to rozgrzane jak żelazna obręcz słońce i zaraz na drogę za zieloną, cienistą ścianą parku, jeszcze nie przyspieszając, żeby zastane w stajni konie miały czas rozgrzać się do kłusa, choć Niko nie dawał wcale za wygraną, gonił ich chwilę krzycząc, potem także coś krzycząc zawrócił i zniknął w otwartych wrotach stajni; i nawet nie ujechali pół stajania, a posłyszeli za sobą tętent i w żółtym obłoku, który walił na przełaj dnem parowu i jak błyskawica wśród rozbryzganych nagle na strony kropel wprost przez potok, docwałował do nich, gdy mijali most, i Piotr nie odwracając się nawet wiedział, że to Niko, i ucieszył...

Dodatkowe informacje

Diachroniczna częstość użycia słowa (wystąpień na milion wyrazów):
Lokalizacja ekscerptu na stronie:
Adres bibliograficzny:
Odojewski, Włodzimierz 1962. Zmierzch świata, Warszawa : Czytelnik
Etykiety gramatyczne poświadczenia:
czasownikliczba pojedyncza

Zastrzeżenia

W naszych materiałach trafiają się błędy, są nieuniknione w tak wielkim zbiorze danych. Procentowo nie jest ich jednak więcej niż w klasycznym 11-tomowym Słowniku języka polskiego pod red. Witolda Doroszewskiego. Ciągle je wyszukujemy i nanosimy natychmiast poprawki, co w epoce przedelektronicznej było zupełnie niemożliwe.